wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 2

Janek, gdy tylko usłyszał frontowe drzwi zamykane przez gości zaczął żałować swojej decyzji. Grzeczny i ułożony nastolatek na wózku inwalidzkim jutro miał wyjechać na koncert satanistycznego niemieckiego zespołu, na którym będzie roić się od antychrystów. A on przecież był katolikiem! Był zły na Weronikę, ale przede wszystkim na samego siebie. Miał wolną rękę i zawsze mógł odmówić, ale zarazem nie mógł oprzeć się pokusie wyjazdu z tak interesującą i tajemniczą dziewczyną. A teraz ta nieuchronna żądza spędzenia z nią kilka godzin wpędziła Janka w niezłe kłopoty. Sam nie wiedział dlaczego ona go tak pociąga. Może dlatego, że jest taka niebezpieczna, nieprzewidywalna? On i ona to zupełnie dwa świata, dwie skrajności, które teraz się spotkały.
 Do pokoju weszła zmartwiona mama.
    - Naprawdę się zgodziłeś? - Ona nie popierała takich zachowań, lecz dawała Jankowi wolę wyboru.
     - Tak. Jutro wyjeżdżamy.
    - Wiem. - Złapała jego dłoń i pogładziła drugą trzy razy. Robiła tak zawsze gdy był mały w  jakiejś trudnej sytuacji. Sprawiło to, że czuł się pewniejszy siebie. Tym razem jednak nie zadziałało, a Janek cały czas obwiniał się o podjęcie złej decyzji.
 Na ekranie jego telefonu wyświetlił się nieznany numer.
     - Halo? - spytał niepewnie, oczekując odpowiedzi.
    - Cześć, tutaj Weronika. - Skąd ona miała jego numer? Wszystko dokładnie sobie zaplanowała. - Spakowany?
    - Nie. Właśnie miałem się za to wziąć. - Kłamał. Tak naprawdę nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. - Czym jedziemy?
      - Taksówką. - Ona chyba sobie robiła jaja. Przecież to kosztowało fortunę!
    - Jeśli pojedziemy trasą A2 przejedziemy 464 km i zajmie nam to 4 godziny i 20 minut. Może lepiej przedłużyć ten czas i pojechać pociągiem?
    - Nie. Załatwiłam już kasę. Poza tym, nie ma co się kisić w pociągu. Bilety też już mam, moi starzy sądzili, że i tak się nie zgodzisz, więc gdy tylko potwierdziłeś wyjazd na wszystko dali hajs. Dziękuję ci Janek. To dla mnie naprawdę bardzo ważne wydarzenie.
 Chłopak nie potrafił nic powiedzieć. Po prostu serce mu zmiękło i sam zaczął cieszyć się z tego wyjazdu. Co prawda porządnie pogwałci  zasady swojego planu, ale miał to w nosie.
    - Nie ma za co. O której się widzimy?
    - Podjadę po ciebie o szóstej rano naszą prywatną taksówką. Do zobaczenia.
    - Do zobaczenia. - Janek rozłączył się. Jeśli Weronika miała podjechać o tak wczesnej porze, chcąc czy nie chcąc musiał spakować te najpotrzebniejsze rzeczy.
 Wyjął swój były plecak szkolny i wrzucił do niego aparat, ładowarkę od telefonu, jabłka, wodę, kanapki, bieliznę, kilka bluzek i chusteczki higieniczne. " Normalnemu" dzieciakowi zajęło by to co najwyżej pięć minut. Jankowi jednak zeszło dwadzieścia minut na ciągłym jeżdżeniu i wydobywaniu poszczególnych przedmiotów. Było do dla niego wyjątkowo męczące. Przez chwilę zaparło mu dech w piersi. Jeśli męczyło go poszukiwanie obiektów w swoim własnym domu, to co będzie na metalowym koncercie w Niemczech? Nie przewidział tego. Postanowił jednak nie popaść w wewnętrzny monolog i nie myśleć " co będzie". 
 " Niech się dzieje wola nieba" - To hasło powtarzał sobie przez resztę dnia, by powstrzymać męczące go objawy. Zastanawiał się czy Weronika przewidziała jakiś kwaterunek. Janek na wszelki wypadek spakował wszystkie swoje oszczędności w razie nagłego wypadku, gdyby dziewczyna nie wzięła tego pod uwagę. 
 Na dworze zrobiło się ciemno. Janek był zdezorientowany, bo nie wiedział nawet kiedy ten czas tak szybko upłynął. Zgarnął swoją pidżamę i powędrował do łazienki. Był szczęśliwym posiadaczem wanny, do której to nalał wrzącej wody i bez problemu ( no, może z drobnym) wszedł do niej. Kranówka na początku parzyła jego stopy, lecz później przywykł do tej temperatury. Siedząc w wannie kompletnie stracił poczucie czasu. Nie chciał przesadzać, więc usiadł na oparciu i założył strój do spania. Nie był on wyjątkowy. Krótkie spodenki i czarny za duży T-shirt wyglądający jak po starszym bracie, (którego gwoli ścisłości nie miał).
  Podciągnął się na rączkach od wózka i bezwładnie opadł na pojedyncze łóżko umieszczone przy jego ulubionym oknie. Nie raz denerwowała go swoja własna bezradność. Przez to, że nie może biegać i grać w piłkę jak inne dzieciaki w jego wieku, jest dużo bardziej rozwinięty umysłowo. Miał  na myśli dużo więcej ogarniętego materiału, nie tylko szkolnego. Ale czy było warto? Czy pozbycie się dzieciństwa było warte zdobycia takiej ilości wiedzy? Czy było warte zdobycia miana cudownego dziecka? Janek jak niczego pragnął mieć sprawną nogę. Był jednak świadom, że biegać może tylko w marzeniach, a marzeń nie zabierze mu nic. Nigdy.
 Przykrył się kołdrą. Zanim usnął myślał dużo o kolejnych dniach, które go czekały. Bał się.
 W końcu jednak zmęczenie dopadło nawet Janka i  nie wiedział kiedy odpłynął w głęboki sen

     Rano obudziła go mama. Była piąta trzydzieści rano i miał pół godziny do przyjazdu Weroniki. Kobieta pomogła mu usiąść na wózku, tym razem pozwolił sobie ułatwić sprawę. Mama wyszła z pokoju, a chłopak założył dżinsy i koszulę w kratę. Dopakował jeszcze MP3 i słuchawki, o których zapomniał wczorajszego dnia. W łazience najwięcej czasu zajęło mu o dziwo układanie niesfornych włosów. Pożyczył trochę żelu taty i ułożył całkiem ładną fryzurę. Ładną, czy nie ładną, nie interesowało go to, bo rozległ się dzwonek do drzwi, za którymi jak zgadywał znajdowała się Weronika.
  Przeczucie, jak zawsze niezawodne, nie myliło go.
     - Gotowy? - spytała rozentuzjazmowana. Cieszył go widok jej uśmiechu.
    - Pewnie. - Wziął kanapkę, którą przygotowała mu mama na śniadanie i zjechał na podjeździe. Podjazd specjalnie dla niego zamontowali mu rodzice.
 Przed nim stała duża taksówka.
         - Da tam! - wykrzyknęła
     - No, może być - zaśmiał się Janek. Taksówka, którą mieli jechać do Berlina była całkiem porządna i nie mógł narzekać na jej przestrzeń.
 Tata zapakował wózek do bagażnika, a Janek usiadł wygodnie na fotelu. Weronika usiadła obok niego i ruszyli.
 Męczyła go krępująca cisza, która panowała w aucie, więc wyciągnął swój sprzęt do słuchania muzyki, a Weronika poszła w jego ślady. Puścił jedną ze swoich ulubionych piosenek Justina Timberlake'a  " SexyBack". Bity, który odbijały się w słuchawkach musiała chyba usłyszeć jego towarzyszka, bo spojrzała na Janka i zrobiła krzywą minę. On to samo mógł powiedzieć, a dokładniej pokazać o dźwięku wydobywającym się z jej słuchawek. Muzyka była puszczona głośno, a on i tak nie mógł zrozumieć ani jednego słowa.
  " Darcie drutów" - Chciał powiedzieć, ale się powstrzymał. Nie miał zamiaru narazić się na krytyczne komentarze ze strony dziewczyny, względem jego gustu muzycznego.
 Uśmiechnęła się ponownie z tym samym wyrazem twarzy i wróciła do przerzucania kolejnych utworów na swojej liście. Janek nie przysłuchiwał się dalej, tylko włożył swoje słuchawki z powrotem do uszu. Jego piosenka już się skończyła, więc pozwolił by leciały w kolejności losowej. Tak spędził cztery godziny i osiemnaście minut swojego życia.
    - Jesteśmy na miejscu - oznajmił kierowca taksówki. Stali przed hotelem " Steigenberger de Saxe". Mężczyzna wyciągnął wózek z kufra i pomógł Jankowi na nim usiąść. Wziął swój plecak i chwilę potem wygramoliła się też Weronika.
 Na dworze było przyjemnie zimno. Mróz dawał o sobie siwe znaki, lecz nie przeszkadzało im to bardzo. Chłopak był zbyt przejęty perspektywą koncertu, żeby myśleć o chłodzie.
 Dziewczyna zajęła się zakwaterowaniem i chwilę później byli w apartamencie z dwiema sypialniami plus kuchnią i łazienką.
    - O której zaczyna się koncert?
    - O osiemnastej. Pójdziemy dwie godziny wcześniej, a tym czasem pomyślałam, że pozwiedzamy Berlin. Piszesz się? - Ona nieświadomie wywierała na Janku ogromną presję.
    - Pewnie.
To kręcenie się w kółko bardzo męczyło Janka. Nie chciał się skarżyć, bał się głównie litości z jej strony, gdyż to uraziłoby jego zszarganą męską dumę.
 Berlin był naprawdę przepiękny. Największą euforię spowodował u chłopca Mur Berliński. Póki co mógł podziwiać go tylko w książkach, a teraz zachwycał się nim stojąc dwa kroki obok niego.
 Dziewczyna jednak stała znudzona i uparła się by iść do zoo. Do zoo! W Berlinie! Bo nie ma to jak zwiedzać zoo w stolicy Niemiec! Janek jednak nie miał wyboru. Była to wyprawa Weroniki, a on nie chciał jej tego psuć.
 O dziwo wizyta w ogrodzie zoologicznym spodobała się nawet jemu. Zwierzęta tam różniły się od tych w zoo w Polsce, bo przede wszystkim były Ż Y W E. Jego towarzyszka latała od tygrysów, które najwyraźniej miały na nią wielką ochotę, do rudych orangutanów, które zaś miały ją w głębokim poważaniu.
  Sposób poruszania się Janka po tak wielkiej przestrzeni był wręcz ślimaczy, więc o szesnastej trzydzieści Weronika stwierdziła, że muszą wracać, bo przygotowania na koncert tak świetnego zespołu zajmą jej dłuższą chwilę.

   Dziewczyna, gdy wyszła z łazienki była jeszcze bardziej mroczna niż widział ją wcześniej. Włosy porządnie natapirowała i teraz wyglądały jakby walną w nią piorun. Dosłownie i w przenośni.
 Miała fanowską bluzkę z logo zespołu i czarne, podarte spodnie. Do tego dorzuciła kilka łańcuchów, a na nogi założyła mocno zniszczone glany. Janek jako zagorzały gracz stwierdził, że ten wygląd odejmuje jej co najmniej minus dwadzieścia od atrakcyjności.
    - Dla ciebie też coś mam. - To mu się bardzo nie spodobało. Weronika po raz kolejny bardzo działała mu na nerwy, lecz teraz osiągnęła status: irytacja.
  Położyła mu podarte czarne spodnie, podobne do swoich i męską ramoneskę.
      - Ja tego nie założę. Zgodziłem się z tobą jechać do Berlina. Jeździłem za tobą po zoo. I teraz mam założyć strój jakiegoś antychrysta?!
     - To dla twojego dobra. Żebyś aż tak nie wyróżniał się z tłumu. - Aha. Tak nagle zaczęła działać na jego korzyść? Nie chciało mu się wierzyć. Postanowił jednak dłużej się z nią nie sprzeczać, gdyż została tylko godzina do rozpoczęcia koncertu.
   Taksówkarz zawiózł ich na miejsce w mgnieniu oka. O dziwo, nie było jeszcze dużo ludzi. Nie było dużo, ale nie było też ich mało. Jak widać, metalowcy nie są zbyt nadgorliwi.
 Zajęli wyznaczone im miejsce i po prostu czekali. Czas dłużył się niemiłosiernie, głównie dlatego, że chłopak czuł się bardzo niezręcznie.
 Po godzinie zespół wszedł na scenę. Do tej pory nazbierała się spora liczna ludzi, którzy wręcz miażdżyli Janka swoimi kocimi i nieprzewidywalnymi ruchami. Weronika również do nich należała i zachowywała się jakby zupełnie o nim zapomniała. Miał ochotę wyjść, lecz nie było szans, ich, to znaczy satanistów było zbyt wiele. Siedział tak więc, do czasu, gdy Till Lindemann* zaczął śpiewać piosenkę "Sonne". Faszystowsko odwzorowali piękną bajkę jaką jest "Królewna Śnieżka", nawiązując to swojego teledysku tego utworu. Mimo tego, Jankowi się to spodobało. Zaczął się całkiem nieźle bawić, co zaskoczyło nawet Weronikę. Piosenki leciały jedna za drugą, a scenografia była fantastyczna. Płonąca peleryna Till'a, oraz miotacze ognia i ponton, na którym płynął wokalista przez widownię cholernie go zaskoczył. Sam nie wiedział co o tym myśleć.
 Koncert zakończyła piosenka " Engel" , która w porównaniu do kilku innych zdecydowanie mu się nie podobała, wręcz powstrzymywał się, żeby przez przypadek nie zakryć sobie uszu.
 Do hotelu wrócili wyczerpani. Weronika zajęła łazienkę, a chłopak nie miał nawet siły czekać aż ją zwolni. Zajął swoją sypialnie i położył się na łóżku z ubraniu.
 Usnął, gdy tylko jego powieki się zamknęły.


*Till Lidemann - wokalista zespołu Rammstein. 

8 komentarzy:

  1. Fajne nawet ;) ciekawa jestem co dalej. Ale chyba Janek nie zostanie satanistą, co? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no coś ty xD On nadal zostanie starym, grzecznym Jankiem c:

      Usuń
  2. No, no, bardzo dobre! :D Z przyjemnością mi się czytało, mimo kilku błędów (np. dawać się we znaki, a nie siwe znaki). Czekam z niecierpliwością na 3. rozdział, a tymczasem muszę jeszcze wrócic do 1., bo przeczytałam go tylko powierzchownie (to był wielki błąd) xd
    Janek jest świetny, choć Weronika chyba ma trochę na wszystko wywalone xd Wszędzie jej spieszno, wcale nie owija w bawełnę itp.

    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział ;)
    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/2015/01/rozdzia-3-pani-moliere.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam zrobić z Weroniki dokładnie taką osobę, jaką tu opisalas i chyba mi się udało :D Dziękuję za opinię i zaraz wpadnę do Ciebie :3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry rozdział. Przyjemnir się czytało ;) Czekam na ciąg dalszy.
    http://gladmalm.blogspot.com/?m=1
    I zapraszam do mnie! Dopiero zaczynam. Za każdy obs i kom się odwdzięczam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się twój styl, a historia zapowiada się ciekawie. Mam nadzieje, że dalej będzie jeszcze lepiej i wiadomo, ze to oczątek więc akcja się pewnie rozwinie :)
    Zapraszam na mój blog na którym dopiero zaczynam ( dodałam tak jak ty, dopiero drugi rozdział.)
    http://tajemnice-diabla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za spam (ale nie masz zakładki Spam).
    Chciałam Cię poinformować, że na moim blogu jest już 4. rozdział :)
    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń