czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4

 Janek jeszcze długo pozostawał w osłupieniu po odejściu Leny. Dziewczyna, z którą nigdy wcześniej nie miał styczności podchodzi i zaczyna z nim rozmawiać jak gdyby się znali od kołyski. Wiedział, że po tym incydencie nic już go nie zdziwi.
   Spacerował wchodząc kolejno do sklepów w poszukiwaniu pamiątek dla rodziny - a było ich naprawdę dużo. Kupił mamie figurkę Till'a Lindemann'a z kiwającą się na boki główką - uznał bowiem, że będzie to bardzo zabawne. Tacie zaś sprawił szalik reprezentacji niemieckiej, gdyż był on jej zagorzałym fanem. Rudego postanowił zaopatrzyć w książkę pod tytułem " Jak zostać dobrym podrywaczem" - oczywiście w niemieckiej wersji językowej z brzydką Niemką na okładce. Zajęło mu to dwie i pół godziny, gdyż niemiecki rząd był na tyle nieczuły, że nie zafundował podjazdów niepełnosprawnym obywatelom i turystom.
  Wrócił do apartamentu, w którym zastał dość nietypowy widok. Weronika urządziła dziką imprezę. Żadnego z gości rzecz jasna nie znała - zaprosiła prawdopodobnie każdego przechodzącego nastolatka z okolicy. Była pod silnym wpływem alkoholu - i Bóg wie czego jeszcze.
    - Ooo... Przyszedł mój Sztywniaczek. - Zwróciła ku niemu oczy wszystkich przybyłych osób. Czuł się osaczony przez pogardliwe spojrzenia. Zignorował złośliwe docinki odnośnie jego niepełnosprawności i zamknął się w swoim tymczasowym pokoju. Słyszał tylko głośną muzykę, głośne tłuczenie się szkła i głośny tupot nóg o parkiet.
 Impreza prawdopodobnie trwała do czwartej rano. przez co Janek nie mógł zmrużyć oka. Przez ten czas planował okrutne zabójstwo na Weronice Nowak. Wziął pod uwagę długotrwałe tortury, oblewanie kwasem i wydłubywanie oczu. Miał gdzieś to,że pójdzie to więzienia - w tej chwili potrzeba snu była dużo silniejsza. Jego modły zostały wysłuchane i w końcu wszystko ucichło - " w końcu" znaczy o czwartej sześć. Ostatni gość wyszedł dokładnie o tej godzinie. Nie dane było mu jednak przebywać w krainie Morfeusza zbyt długo. Weronika wpadła do pokoju spanikowana mówiąc piąte przez dziesiąte o wypadku jej taty.

*~~*~~*~~*~~*

Po godzinie byli już w samochodzie. Weronika siedziała w milczeniu, ewidentnie była zestresowana. Wyglądała na pijaną, a jednocześnie całkiem trzeźwą. Janek bał się poruszyć jakikolwiek temat, lecz w końcu zdobył się na odwagę. 
    - Co to za nagła sytuacja?
    - Tata miał wypadek samochodowy. Poważny. Lekarze mówią, że mamy spodziewać się najgorszego. Chcę go zobaczyć.
 Nie odezwał się więcej ani słowem. Bał się tak samo jak Weronika, choć nie dawał tego po sobie poznać. Na policzku dziewczyny zauważył jedną kroplę wody.
    - Hej, będzie dobrze... - Starał się ją pocieszyć, jednak wiedział, że te dwa nic nie znaczące słowa nie sprawią, że będzie skakać ze szczęścia. Wręcz przeciwnie.  Doprowadziły do potoku łez, a prawdziwy dramat zaczął się dopiero gdy skończyły im się chusteczki higieniczne. Nie miał w co wytrzeć jej łez, więc po kilku minutach bluzka Weroniki była w takim stanie, że można by pomyśleć, że ktoś ją oblał szlauchem.
 Janek niepewnie ją przytulił. Czuł się niezręcznie, dziewczyna jednak chyba tego nie dostrzegła. Była zbyt przejęta stanem jej ojca.
 Wbrew pozorom była wyjątkowo wrażliwa. Płacz Weroniki przerodził się w spazmatyczne łkanie. Wiedział, że jest bliska swojemu rodzicielowi i nie przeżyłaby jego straty. Dlatego tak strasznie się bała.
  Taksówkarz pędził wyjątkowo szybko, zdążył się zorientować na czym polega sytuacja. Złamał wszystkie możliwe przepisy, ale niemiecka policja chyba nie zwracała na to uwagi. Po przekroczeniu granicy polska też się nimi nie interesowała, co w tym przypadku okazało się wyjątkowo korzystne.
 Dotarli do szpitala Matki Polki w Łodzi, w którym leżał pan Krzysztof Nowak. Weronika wybiegła z samochodu, wyjęła wózek Janka i pomogła mu wysiąść z samochodu. Złapała za uchwyty i pchając pojazd, pędziła do szpitala. Przeklinali szpital, błądząc co chwila. W końcu jednak odnaleźli właściwe miejsce, a widok taty dziewczyny ich zamurował. Mężczyzna leżał bezwładnie podłączony pod respirator. Na głowie miał mnóstwo odrażających ran. Gdzieniegdzie można było dostrzec kawałki skóry. Jego stan był tak poważny, że akcja serca w każdej chwili mogła zostać zatrzymana.
 Weronika rzuciła mu się na szyję. Wiedziała, że to mógł być koniec.
    - Wypadek. Samochód. Dziewczyna. Niemka. Chyba. Krew. Ja. - dukał. Janek w jednej chwili przypomniał sobie dziwną dziewczyną, którą poznał po koncercie. Od razy jednak wygnał ją ze swojej głowy. To na pewnie nie mogła być ona.
    - Tato! Proszę patrz na mnie! Zawołajcie lekarzy! - Facet zamykał oczy, a urządzenie obok niego zaczęło szybko pikać. Ordynatorzy od razu wyprosili ich z sali. Weronika zaczęła ich bić pięściami, żeby ją zostawili, ale w końcu wygrali walkę. Stali za drzwiami. Dziewczyna rzucała się na nie, a pani Nowak stała w kącie i płakała. Przyjechali też  rodzice Janka, ale nie miał czasu ani zamiaru teraz się z nimi widać i zdawać relacji z wyjazdu.
 Defibrylator strzelał cały czas, lecz serce całkowicie przestało bić. Po godzinie reanimacji lekarze przerwali. Tata Weroniki umarł. Został zabity w najgorszy z możliwych sposób.
 Janek zaczął się drzeć. Drzeć się tak głośno, że pielęgniarki przybiegły spytać się, czy nie dostał jakiegoś ataku. Ta śmierć nim cholernie wstrząsnęła. Mogli go uratować. Mogli!
 Weronika rzuciła się na ziemię o okładała ją pięściami z całych sił, aż jej nadgarstki pokryły się krwią. Sanitariuszka chciała opatrzyć jej dłonie, jednak ta uderzyła ją twarz, więc kobieta zrezygnowała.
 Rodzice Janka płakali przytulając się, zaś matka dziewczyny poszła w śladu córki ( a może odwrotnie). Biła ścianę i płakała. Janek absolutnie im się nie dziwił. Gdyby był w lepszej kondycji fizycznej również by to zrobił. Stali tak uwalniając łzy przed dobre dwie godziny. Lekarze kilka razy podejmowali próbę wypędzenia ich. Na marne. Uczucia chłopaka były rozdarte na strzępki. Nie znał zbyt dobrze tego mężczyzny, a jednocześnie czuł, że jest mu tak bardzo bliski. Słona woda spływała po jego policzkach niezależnie od woli chłopaka. Chciał je uspokoić, lecz zaczęły żyć własnym życiem.
  " Jest teraz w lepszym świecie" - powtarzał sobie, jednak wiedział, że to nie prawda. Nie miał zielonego pojęcia jak wygląda " życie" po drugiej stronie. Nie był zwolennikiem reinkarnacji.
  Weronika pobiegła do łazienki. Pojechał za nią. Wiedział, że dziewczyna pod wpływem impulsu jest zdolna do wszystkiego. Wszedł za nią do toalety mimo kółka na drzwiach.
    - Zostaw mnie! - krzyknęła i odepchnęła go. Tak odepchnęła kolesia na wózku. Możecie sobie wyobrazić jego skołowanie.
    - Nie musisz wstydzić się łez. Czasem w każdym coś pęka. Wtedy tylko bliskość drugiego człowieka jest w stanie mu pomóc.
    - Masz rację. W tej chwili potrzebna mi obecność mojego ojca. Gdybym tylko wiedziała co za laska mu to zrobiła... Rozszarpałabym ją gołymi rękoma.
  Janek złapał za rękę Weronikę i wyjechali ze szpitalnej łazienki.
 Nagle nadjechała karetka. Chłopak zerknął na dziewczyną na noszach. Na nich był nie kto inny jak Niemka poznana tego samego dnia. Janek zemdlał.


 Rozdział tym razem wyjątkowo krótki, jednak wszyłam z założenie, że lepiej napisać krótko, niż na siłę. Mam tylko nadzieję, że trochę nie przesadziłam.  Życzę miłego czytania i proszę o komentowanie c:

5 komentarzy:

  1. Woah! Musze ochłonąć... Puki co naprawde podoba mi sie to opowiadanie. Musze Ci sie przyznac, ze polskie imiona i nazwiska na roznych blogac, czy tez wlasnie opowiadaniach strasznie mnie odpychaja, ale w tym przypadku mnie przyciagnely. Przeczytalam pierwszy rozdzial i powiedzialam sobie, a co tam przeczytam drugi, a potem nastepny i nastepny. Wciagnelas mnie jak cholera. WENY <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo <3 Cieszę się, że Cię zainteresowałam :3

      Usuń
  2. Po pierwsze, matka jest rodzicielką, ale ojca rodzicielem raczej nie można nazwać xd ojciec dziecka nie rodzi...

    Co do fabuły, pomysł świetny, w ogóle sie nie spodziewałam, ale wykonanie... Zdecydowanie za krótki rozdział. Wszystko stało się tak na raz i nie wiadomo o co chodzi. Myślę, że lepiej pisać trochę dłużej, ale zrobić to dobrze. Nie chcę hejtować tego rozdziału, ale niestety akcja działa się za szybko.
    To jednak nie zmiania faktu, że wciąż będę czytać Twoją opowieść, bo temat i pomysły masz świetne :)

    Serio przepraszam! Nie chciałam Cię urazić, jeśli to zrobiłam :(

    Zapraszam na rozdział 7.
    http://polelf-z-fabryki-swietego-mikolaja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mnie nie uraziłaś :) Z milą chęcią przyjmuję uzasadnioną krytykę. Aktualnie jestem na wyjeździe, wiec nie mam możliwości pisania nowego rozdziału, lecz gdy tylko wrócę biorę się za pisanie i postaram się wszystko w nim objaśnić.
      Pozdrawiam c:

      Usuń
    2. To się cieszę, że Cię nie uraziłam :)
      Spotkałam już takie osoby, które od razu, jak coś skrytykowałam, zamykały bloga albo mówiły, że się nie znam itp. To na serio wkurzające!

      Mam nadzieję, że wrócisz jak najszybciej ;)

      Usuń